Koszykówka - meine Leidenschaft


Relacje z meczu NBA
Już po raz 31 w tym sezonie Marcin Gortat zanotował double-double. 32-letni środkowy zdobył 12 punktów i zebrał 11 piłek w meczu z Sixers, w którym Washington Wizards zdołali pokonać rywala.

To już właściwie norma u reprezentanta Polski, że w pierwszej kwarcie jest niezwykle aktywny. Nie inaczej było w Filadelfii.
Marcin Gortat zbierał, blokował i przechwytywał piłki. Do tego był skuteczny i już po niespełna czterech minutach gry miał na swoim koncie cztery punkty.

Później, również w swoim stylu, nieco zniknął. Znalazł się w cieniu pozostałych zawodników Wizards. 32-letni środkowy przypomniał o sobie po przerwie, kiedy drużyna Randy'ego Wittmana znalazła się w tarapatach. Stołeczny zespół musiał gonić uciekających Sixers, a za sprawą Polaka udało się zniwelować dystans. Nieco później to właśnie "Polski Młot" wyprowadził Czarodziei na prowadzenie.Większość czwartej odsłony nasz reprezentant przesiedział na ławce rezerwowych. Pojawił się dopiero w samej końcówce, kiedy sytuacja Wizards była już naprawdę dobra. Goście zdołali bowiem nieco odskoczyć, a Gortat dołożył kolejną zbiórkę i trafienie.

Doświadczony koszykarz zakończył zawody z dorobkiem 12 punktów, 11 zbiórek, przechwytem oraz blokiem. To jego 31. double-double w obecnych rozgrywkach i prawdopodobnie na tym jeszcze nie koniec. W każdym razie pod tym względem to jego zdecydowanie najlepszy sezon.

Zespół z Waszyngtonu pokonał najsłabszą ekipę ligi, a do triumfu walnie przyczynił się John Wall. 25-letni lider Czarodziei również mógł pochwalić się double-double - na jego koncie znalazło się 23 punkty, 11 asyst oraz 8 zbiórek.Znacznie więcej emocji było w kilku innych starciach. Dajmy na to potyczki w Indianapolis oraz Toronto. W obu przypadkach walka o zwycięstwo trwała do ostatnich sekund, choć przyniosła inne skutki. Pacers w ostatniej kwarcie musieli gonić rywala i momentami udawało im się objąć prowadzenie. Tyle że Szerszenie za każdym razem odpowiadały. Do nich też należało ostatnie słowo. Niespełna 2,5 sekundy przed końcem do kosza trafił Kemba Walker, nie dając wielkiego pola do manewru gospodarzom, którzy ostatecznie przegrali spotkanie.

25-letni zawodnik zdobył 22 punkty, rozdał 10 asyst i miał 3 zbiórki, ale sporo do życzenia pozostawiała jego skuteczność. W najważniejszym momencie jednak nie zawiódł. To nie on, lecz Marvin Williams był najskuteczniejszym graczem ekipy z Charlotte. 29-letni skrzydłowy zgromadził 26 punktów i 13 zbiórek. Na nic zdał się świetny występ Paula George'a, który uzbierał 32 punkty, 6 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty oraz blok.

Jednym się nie powiodło, drudzy dopięli swego. Drużyna z Kanady również była w gorszym położeniu po trzech kwartach, ale w ostatniej znakomicie spisała się w ofensywie. To w ogromnej mierze zasługa Kyle'a Lowry'ego, który był nie do zatrzymania. Lider Raptors zdobył aż 43 punkty (to jego rekordowe osiągnięcie), ale aż 17 z nich w decydującej partii.

Dopiero dogrywka wyłoniła zwycięzcę w Dallas. Zespół z Teksasu spisał się nierówno - do przerwy dość wyraźnie ustępował przeciwnikowi, lecz po przerwie wziął się ostro do pracy i znacząco pooprawił w ofensywie. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszych dwóch kwartach Mavs rzucili 44, zaś w drugich aż 64.

Żadna ze stron nie zdołała przechylić szali na swoją korzyść w regulaminowym czasie, w związku z czym doszło do dogrywki. W niej drużyny poszły na wymianę ciosów, które lepiej znieśli gospodarze. To właśnie oni sięgnęli po wygraną. Świetne zawody rozegrał Chandler Parsons (27 punktów), ale kilku innych koszykarzy miało wkład w końcowy sukces. Chociażby Dirk Nowitzki, autor double-double - 20 punktów, 13 zbiórek.